poniedziałek, 1 września 2014

2. Pallas, czyli "nie daj się zwieść pozorom..."

Zimno. To było pierwsze, co poczuły. Wojowniczki z Marsa i Wenus patrzyły na siebie z niepokojem. Cóż, nie spodziewały się tego. Z odległości planeta ta nie wyglądała na skutą lodem. Mozolnie ruszyły do przodu. Brnęły po kolana w zaspach, co nie ułatwiało im tej podróży. Były jednak zdesperowane. Musiały odnaleźć Sailor Pallas i prosić ją o pomoc. W końcu doszły do, jak im się wydawało, jej siedziby. Przed lodową ścianą spotkały jednak osobę, która rozwiała ich nadzieje.
- Kimkolwiek jesteście, musicie odejść. - powiedziała nieznajoma ze spokojem, po czym podeszła do nich. - Wojowniczki planet, jak wiecie, nie jesteście tu najmilej widziane...
- My... my musimy... - zaczęła czarnowłosa, jednak blondynka jej szybko przerwała.
- A co, jeżeli stąd nie odejdziemy?
Nieznajoma nie odezwała się. Spojrzała na nie spod śnieżnobiałego kaptura. W jej oczach dało się wyczytać jawną niechęć. Mimo to skrycie podziwiała odwagę Wojowniczek. Pogłaskała dłonią swojego towarzysza.
- Musicie wiedzieć, że droga do pałacu jest bardzo długa. Aram was zaprowadzi do jej początku. Pamiętajcie. Nie dajcie się zwieść pozorom...
Nieznajoma już miała odejść, kiedy Wenus zapytała.
- Jak ci właściwie na imię?
Kobieta odwróciła głowę.
- Ja was nie pytałam o imiona. Jednak skoro chcesz wiedzieć, to zwą mnie Mara.
Po tych słowach rozpłynęła się w wirujących płatkach śniegu. Wojowniczki zaś podążyły za białym tygrysem.

Aram i Mara

Znajdowały się przed wejściem do czegoś. Wiedziały jedynie, że to coś jest wysokie i zrobione z lodu. Nie mogły się wycofać, zwłaszcza, że Aram groźnie szczerzył kły. Przysiadł sobie naprzeciw nich. Żadna nie miała ochoty spotkać się z jego zębami. westchnęły i weszły wgłąb. Wszystko było takie samo. Droga ciągnęła się w nieskończoność. Kiedy jednak zobaczyły przed sobą ścianę, zrozumiały, że w najlepszym wypadku trafiły do labiryntu. Przy kapce szczęścia może kiedyś uda im się z niego wyjść...
- Mars! Przecież to jest lód! Użyj ognia! - wykrzyknęła Wenus olśniona nagłym odkryciem.
Brunetka nie była do końca przekonana o słuszności tego pomysłu. Wiedziała jednak, że może to być ich jedyna szansa... Niewiele się namyślając wzbudziła płomienie. Początkowo szło dobrze. Lód topniał, mogły iść dalej. Jednak za sobą usłyszały chichot. Po chwili otoczyły je tysiące lodowych figurek, które zaczęły wirować. Każdy jeden atak odbijał się od ich niczym od ściany. Powoli traciły nadzieję i orientację...


Nagle usłyszały cichy głosik.
- Nie patrzcie na nie. Zamknijcie oczy i czekajcie. Za chwilę znikną.
Wojowniczki spojrzały na siebie. Wiedziały, że w tej sytuacji nie mają nic do stracenia. Po chwili rzeczywiście zniknęły.
- Kim jesteś? - zapytała Mars.
- Dlaczego nam pomagasz? - dodała Wenus.
- Nazywam się Ariadna. Jestem jedną ze strażniczek w tym labiryncie. Postanowiłam wam pomóc, bo zdaję sobie sprawę z powagi waszej misji. Chodźcie za mną. Pokaże wam wyjście. Za nim jest siedziba Sailor Pallas, ale nie wiem, czy i jak zostaniecie tam przyjęte...
Chciały jeszcze o coś zapytać, ale Ariadna leciała bardzo szybko. Musiały biec, żeby za nią nadążyć. W końcu zziajane stanęły przed lodowym zamkiem.
- Powodzenia. - powiedziała Ariadna, po czym odleciała w kierunku labiryntu.

Ariadna
Wahały się. Żadna z nich nie chciała przekroczyć bramy zamku. Spojrzały na siebie i równocześnie przekroczyły próg. Niemal natychmiast znalazły się przed obliczem Sailor Pallas. 
- Nie wiem, jak wam się udało przejść przez labirynt. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek się tu zjawicie... Doceniam jednak odwagę, choć kusi mnie, żeby nazwać to brawurą. A teraz słucham z czym przychodzicie.
Wojowniczki pokrótce wyjaśniły jej w czym rzecz. 
- Niestety, ja nie mogę wam pomóc. Dam wam jednak drugą część wskazówki. Jak rozumiem reszta wojowniczek szuka dalej.
Kiedy skinęły potakująco głowami, Sailor Pallas włożyła do ręki Sailor Mars kartkę.
- Pilnujcie jej jak oka w głowie. Powodzenia.
Kiedy Sailor Pallas od nich odeszła, dookoła nich zawirowały płatki śniegu. Po chwili znalazły się obok Urana i Neptuna. 

Tymczasem Pluton i Saturn wylądowały w samym środku dżungli na Junonie...




1 komentarz:

  1. Trochę jeszcze nie do końca ogarniam o co chodzi w ogóle co się stało (jak zwykle gdy coś dzieję się od środka xD), ale poza tym to tak fajnie się czyta i wciąga, jest po prostu intrygujące ;) Cieszę się, że pojawił się rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń